Archiwum 10 czerwca 2003


cze 10 2003 Mam fazę ...... lepiej tej notki nie komentować...
Komentarze: 1

EROS I PSYCHE
Na zakończenie naszej opowieści o bogach Grecji przywołajmy raz jeszcze imię tego, bez którego nie masz szczęścia i radości na świecie, imię władnącego sercami bogów i ludzi Erosa. Spotykaliśmy go już nieraz na olimpijskich pokojach, jego zwinna postać przemykała się poprzez wszystkie przygody sercowe Olimpijczyków i śmiertelnych, on bowiem posiadał moc, wobec której słabli najpotężniejsi. Mocą tą była Miłość.
    Rozmaicie sobie starożytni wyobrażali Erosa. Jedni twierdzili, że jest on tak stary jak sama Gaja przedwieczna i że razem z nią, Matką-Ziemią, powstał samorodnie z Chaosu nieogarnionego, bez niego bowiem, bez zapładniającej wszystko Miłości nie mogłoby rozkwitnąć życie na ziemi. Byli tacy, którzy czcili Erosa jako najpotężniejszego z bogów, widząc w nim uosobienie siły elementarnej rządzącej całą naturą. Filozofowie i poeci głosili jego chwałę, czcząc w nim istotę, która obdarza świat radością istnienia, jest najwyższą ozdobą życia, łącząc w sobie doskonałe piękno, dobro i prawdę.
    Najczęściej jednak pojawia się w mitach Eros jako znany nam już figlarny synek Afrodyty, którego miała z wojowniczym Aresem. Przedstawiano go sobie jako nagiego, złotowłosego chłopczyka ze skrzydełkami u ramion, psotnego urwisa, pełnego zniewalającego wdzięku.

Podobno w niewiele chwil po swym narodzeniu miał on sporządzić sobie sam ,mały łuczek i strzały z cyprysowego drzewa, na każdej zaś strzale osadził złote lub ołowiane ostrze: Złote strzały przynosiły trafionym miłość szczęśliwą, ołowiane bezwzajemną. Siłę swych pocisków wypróbował .mały bożek najpierw na zwierzętach, a kiedy spostrzegł, że i najdziksze lwy obłaskawia swą bronią, jął beztrosko miotać swe maleńkie groty w serca bogów i śmiertelników. Nikt nie mógł mu się ostać, wszystkich pokonał boski figlarz, wobec potęgi Miłości niczym była moc samego Dzeusa Chmurowładcy. Wkrótce cały Olimp ze wszystkimi swymi mieszkańcami zaznał słodyczy i utrapień miłosnych, a skrzydlaty sprawcą tego zamętu, uzbrojony w swój łuk i strzały, ze śmiechu i pustotą przebiegał komnaty boskich pałaców patrząc z wesołym błyskiem w oczach na swe ofiary, w których piersiach zapalił ognie namiętności. Mimo ran serdecznych, jakie im zadawał, kochali go wszyscy, nawet ci, których pokarał strzałą nieszczęśliwej miłości. Dzeus pozwalał pięknemu swawolnikowi bawić się swymi gromami, Apollo użyczał mu kitary, Ares z uśmiechem przypatrywał się figlom swego synka, który nieraz sięgał po ojcowski hełm. Posejdon nie bronił mu trójzębu, Hermes często przypinał mu do stóp swe skrzydełka, Dionizos zaś dawał mu do zabawy swój tyrs opleciony liśćmi winnej latorośli. A już boginie wprost rozpieszczały małego Erosa nie szczędząc mu pocałunków, pieszczot i przymilnych słówek.
Afrodyta, jego rodzona matka, nie miała nad nim władzy i niejeden raz bywała ofiarą jego miłosnych grotów. Skrzydlaty synek rej wodził w jej orszaku, a za nim ciągnęli wesoły Hymen - bóg małżeństwa, syn Dionizosa i Afrodyty, Himeros o marzących oczach, budzący miłosne tęsknoty, i bożek namiętnego pożądania Potos, i wymowna Pejto, boginka miłosnej namowy; czasem dołączały się do tej swawolnej gromady kapryśna Tyche, bogini szczęśliwego trafu, i zwabione śmiechem wdzięczne Charyty, a bywało i Dionizos, pan wina i radosnej ekstazy, pojawiał się na dworze złotej Afrodyty przywędrowawszy z lasów.
    Nadszedł jednak czas, kiedy z małego urwisa wyrósł młodzieniec cudownej urody. Zrządzeniem wszechwładnego Losu musiał on, dawca miłości, sam zaznać mocy tego uczucia. Pokochał piękną śmiertelniczkę, córkę jednego z królów, panujących na ziemi. Nazywała się Psyche, co znaczy “dusza". Psyche była istotą tak skończenie ,piękną, że ludzie w świętym uwielbieniu widzieli w niej nową, ucieleśnioną, Afrodytę i oddawali królewnie cześć boską. Pogasły ognie na ołtarzach prawdziwej bogini piękności, zimny popiół pokrył paleniska niedawno jeszcze dymiące tłustymi ofiarami, posągi Cyprydy stały zapomniane, nie uwieńczone kwiatami, wszyscy bowiem wznosili modły do Psyche, czcząc piękność dziewicy świętymi obiatami a rzucając jej kwiecie pod stopy.

Wielka to była dla Afrodyty obraza. Bogini srodze dotknięta zdradą swych wiernych przywołuje Erosa i rozkazuje mu wzbudzićw sercu rywalki miłość do najnędzniejszego stworzenia na ziemi. W ten sposób chciała ukarać tę śmiertelną piękność, która ośmieliła się przyjmować od ludzi hołdy należne bogini.
    Lecz Eros na widok Psyche zapomniał o rozkazach matki, w nim samym bowiem zrodziła się miłość do cudnookiej królewny. Na skrzydłach Zefira przenosi Psyche na wysoką górę, ukrywa ją w pałacu ze złota, cedru i kości słoniowej i czyni swą oblubienicą. Przylatuje do niej co noc pod osłoną ciemności i opuszcza wybrankę przed świtem, tak że nigdy za dnia Psyche nie widziała swego ukochanego. Gdy się skarżyła przed nim na samotność, przestrzegł ją Eros, by nigdy, póki czas nie nadejdzie, nie próbowała ujrzeć jego twarzy, jeśli nie chce przerwać ich szczęścia i sprowadzić na się najcięższej niedoli.

Tymczasem dwie zamężne siostry Psyche starały się odszukać zaginioną i wreszcie odnalazły ją w jej wspaniałym pałacu. Odtąd zazdrość nie dawała im spokoju. Postanowiły w końcu podstępem pozbawić siostrę szczęścia. Gdy Psyche skarżyła się przed nimi, że nigdy jeszcze nie oglądała swego małżonka w jasności słonecznej, zawistnice wmówiły łatwowiernej, że pewnie dlatego mąż jej unika światła, bo jest odrażającym smokiem i tylko czeka sposobności, żeby ją połknąć wraz z dziecięciem, które się narodzi z ich związku. Jeśli więc Psyche chce ocalić życie, niechaj weźmie ostry nóż do ręki, zapali nad łożem lampkę oliwną, a potem bez namysłu zada cios śmiertelny obrzydłemu potworowi.
    Biedna Psyche, przerażona słowami starszych sióstr, których nawykła od dzieciństwa słuchać, drży, waha się, wątpi i płacze, miotana niepokojem i trwogą.
    Nadeszła noc i jak zwykle pojawił się przy niej stęskniony Eros, darząc ukochaną gorącymi pocałunkami. Kiedy zasnął, wówczas Psyche, pomna rady swych sióstr, chwyta nóż i zapaliwszy lampkę oliwną pochyla się nad śpiącym. Na widok Erosa wypuszcza nóż z dłoni; w niemym zapatrzeniu stoi Psyche nad łożem nie mogąc oczu oderwać od postaci skrzydlatego boga.

Wtem kropla rozpalonej oliwy spadła z lampki, trzymanej drżącą dłonią, na nagie barki Erosa. Oparzony zerwał się bóg z posłania i ujrzawszy nad swym wezgłowiem Psyche wyczytał z jej oczu całą prawdę. Zasmucony musiał opuścić swój podniebny pałac i pozostawić Psyche na pastwę rozpaczy, sam zaś powrócił w dom swej matki, Afrodyty.
    Na próżno biedna Psyche szukała swego boskiego kochanka po całej ziemi, w nadziei, że zdoła w końcu przebłagać jego gniew. Wreszcie stanęła w progach pałacu Afrodyty, by z pokorą wydać się sama w ręce swej boskiej nieprzyjaciółki za cenę ujrzenia ukochanego. Afrodyta, gniewna i pełna obrazy, pragnie zguby królewny, więc też wydaje jej rozkazy niemożliwe do spełnienia dla śmiertelnej.
    Miesza stóg żyta, jęczmienia i prosa, dosypuje miary maku, grochu, bobu i soczewicy, a potem każe biedaczce do wieczora rozdzielić tę mieszaninę i poukładać ziarna z osobna, wedle gatunku.
    Za sprawą Erosa, który czuwał z dala nad swą wybranką, wykonują tę pracę za Psyche żwawe mrówki i o oznaczonym czasie Afrodyta znajduje ziarno pięknie uporządkowane i usypane w stosy.

Wówczas rozgniewana bogini rozkazuje, by Psyche przyniosła jej motek złocistego runa z grzbietów owiec pasących się nad rzeką.
    Nie wiedziała Psyche, że owce te były wściekłe, nie pozwalały dotknąć się żadnemu pasterzowi, twardymi rogami przebijały każdego, kto usiłował się do nich zbliżyć, gryzły i kopały, a ukąszenie ich jadowitych zębów niosło śmierć niechybną.
    I tym razem Eros chroni ukochaną od pewnej zguby i każe trzcinie nadrzecznej ostrzec królewnę przed grożącym jej niebezpieczeństwem. Za radą trzciny Psyche zebrała pasma złotego runa z drzew i krzewów, gdzie je pozostawiły pasące się owce i z pełnym naręczem zjawiła się przed boginią. Afrodyta na widok Psyche zmarszczyła brwi z niezadowoleniem i nową, stokroć bardziej niebezpieczną pracę wyznaczyła swej nieprzyjaciółce.
    Rozkazała jej mianowicie przynieść sobie kubek wody z czarnego źródła leżącego w sercu gór, tam skąd spływają wody w podziemie Hadesu i zasilają nurty świętego Styksu. Zbladła Psyche z lęku usłyszawszy ten rozkaz, jeszcze bowiem żaden śmiertelnik nie odważył się zbliżyć do strasznego źródła, którego strzegły smoki piekielne.

Wszelako sam Dzeus postanowił ocalić Psyche i zesłał jej z Olimpu orła swego na pomoc. Ptak pochwycił kryształowy kubek z rąk Psyche, pofrunął na szczyty górskie i zawisnąwszy nad rozpadliną, z której tryskało czarne źródło, zaczerpnął wody z kipieli, nim smoki ogniste zdołały się nań rzucić. Tak więc i to zadanie zostało spełnione.
    Jednakże czas cierpień i rozłąki z ukochanym jeszcze się dla Psyche nie skończył. Czekała ją ostatnia, najstraszniejsza próba. Oto matka Erosa wręczyła jej drogocenną puszkę z takim rozkazem: Psyche ma zstąpić w mroki Hadesu, stanąć przed panią podziemi, Persefoną, i poprosić władczynię piekieł w imieniu Afrodyty, by napełniła puszkę boskimi wonnościami podnoszącymi piękność nieśmiertelnych bogiń.
    Psyche w przerażeniu już chciała się życia pozbawić i wstąpiwszy na wysoką wieżę miała się z niej rzucić w przepaść, gdy nagle za sprawą Erosa usłyszała głos z wieży: Niechaj nie waży się targać na swe życie. Czeka ją szczęście i miłość, nie wolno jej tylko iść w głębie Hadesu z pustymi rękami, w każdej musi nieść słodki placek z miodem, w ustach zaś niechaj ukryje dwa obole. Miodownikami ułagodzi strasznego Cerbera, pieniążkami zaś opłaci Charonowi przewóz tam i z powrotem przez tonie Styksu.
    Stało się tak, jak mówił głos z wieży. Psyche szczęśliwie przebyła otchłanie piekieł i z puszką napełnioną przez Persefonę boskimi pachnidłami powróciła na świat witając z radością światło Heliosa nad głową.
    Lecz nagle opanowała królewnę niepowstrzymana chęć otwarcia cudownej puszki. Zapragnęła uszczknąć nieco z jej boskiej zawartości, by stać się piękniejszą i bardziej godną swego ukochanego.

Zaledwie tylko Psyche uchyliła wieka puszki Persefony, zapadła w sen nieprzespany ze styksowych zesłany oparów.
    Gdy tak leżała bez czucia u wyjścia z Hadesowych czeluści, zjawił się nad nią Eros, który po wielu wędrówkach wreszcie ją tu odnalazł.
    Pocałunkiem zbudził śpiącą Psyche do życia, odtąd pełnego boskiej szczęśliwości. Dzeus uproszony przez niego zezwolił mu wreszcie na jawne poślubienie ukochanej i przyrzekł ułagodzić gniew Afrodyty.
    Wkrótce odbyły się na Olimpie zaślubiny młodej pary. Hermes podał narzeczonej Erosa puchar z boskim nektarem i oto Psyche stała się nieśmiertelna i na wieczność całą połączyła ją z Erosem miłość zwyciężająca śmierć.

THe End
buziaczek_sandra : :